Ania i Apacz

Zdjęcia w stylu „cowboy” zaplanowałam na letni wieczór i zachód słońca, ale niestety nie mogłam zgrać terminu z Anią, która chciała sesję, a jak miałyśmy ten sam dzień wolny to padało, więc końcowo sesja odbyła się jesienią. Spotkałyśmy się mniej więcej po miesiącu umawiania i pomimo, że w ciągu dnia było piękne słońce to akurat, kiedy się spotkałyśmy na niebo zaczęły nachodzić ciemne burzowe chmury, ale postanowiłyśmy, że nie ma na co czekać, ponieważ drzewa już powoli przybierały swoją jesienną postać, bez liści, a wtedy cała sesja mija się z wizją. Ania zrobiła sobie delikatny make up i przebrała się w przyniesiony przeze mnie strój kowbojski („cowboy”) do sesji. Następnie poszłyśmy po wcześniej przygotowanego konia Apacza, który swoją maścią idealnie pasował do kowbojskich klimatów i udałyśmy się na pole (które jest terenem stajni) i zaczęłam robić zdjęcia. Koń był bardzo aktywny, dlatego zdjęcia w ruchu nie były problemem i miałam dużo ujęć, po około 15-20 minutach sesji stwierdziłam, że możemy zmienić nieco otoczenie i udać się do pobliskiego lasu, który był 5 minut drogi pieszo od stajni. Kiedy przyszłyśmy do lasu zrobiło się bardzo ciemno, późna popołudniowa godzina, las i ciemne burzowe chmury to najgorsza z możliwych opcji jeżeli chodzi o oświetlenie. Po pierwszym zdjęciu zaczęło kropić, a burza w lesie z koniem to nie byt zachęcający scenariusz, więc szybko skończyłyśmy i wróciłyśmy do stajni, momentami nawet podbiegając, ponieważ zaczęło się robić nieciekawie. Dotarłyśmy lekko zmoczone, ale bezpieczne (i koń oczywiście też), Ania odprowadziła Apacza do boksu, dostał jedzonko, a przy czekaniu aż przeschniemy, pokazałam Ani zdjęcia na aparacie, była zadowolona z efektów i ja także. Po kilku minutach poszłyśmy do samochodów i wróciłyśmy do domów, takie sesje są niezapomniane i będzie się je dobrze wspominać z uśmiechem na twarzy ????