Dziewczyna z jeziora

Początek tej sesji jest także początkiem wpisu >> Pod płaczącą wierzbą <<.

Chciałam zrobić tą sesję całe lato, ale nie udawało mi się zgrać terminu z Anią lub pogoda była nie taka jak w mojej wizji, a chciałam, żeby ta sesja była zrobiona przy mrocznej pochmurnej pogodzie. Końcowo zdjęcia zrobiłam jesienią. Pomysłów na kadry było bardzo dużo, a czasu mało, więc sesja musiała mieć swoje limity i musiałam ustalić z Anią, które kardy są priorytetowe, a które odłożymy na później lub zrobimy, gdyby wszystko poszło szybko. Kiedy byłyśmy na miejscu Ania, według prośby, miała na sobie czarny podkoszulek do zdjęć i zrobiony wcześniej delikatny makijaż. Zaczęłyśmy robić zdjęcia i zaczęło się ściemniać, a wieczór nie był komfortowy dla żadnej z nas, ponieważ temperatura wody jesienią była niska, a im później tym zimnej, z kolei ja leżąc „plackiem” nad brzegiem przy krawędzi jeziora w błocie i mule, miałam pogryzione całe nogi i ręce przez tabun komarów, dodatkowo ubrania były mokre od wilgotnego podłoża. Zrobiłyśmy wiele ująć, a Ania była bardzo cierpliwa, dzielenie pozowała w wodzie (z przerwami) przez dwie godziny, gdzie także był muł i glony. Zaznaczę tutaj tylko, że ten staw/jezioro jest normalnie uczęszczane, ma małą plażę i ratowników za dnia, jednak jest to naturalny zbiornik wody, więc glony to rzecz normalna. Jak wiemy, nie wszyscy ludzie przestrzegają zasad i obawiałyśmy się szkła, więc dla bezpieczeństwa i uniknięcia niespodzianek, na wszelki wypadek Ania weszła w klapkach do wody. Pod koniec zdjęć Ania była zmarznięta (jak po morsowaniu), od razu przebrała się i zawinęła w koc, następnego dnia było wszystko okej (bez przeziębienia, zapalenia płuc czy innych rzeczy). Natomiast ja po sesji miałam przez następne dwa tygodnie całe nogi i ręce w bąblach po ugryzieniach komarów. Mimo wszystko jest to moja ulubiona sesja, wszystko działo się od zachodu słońca do nocy, spędziłyśmy tam kilka godzin, ostatnie zdjęcia robiłyśmy po 21:00.

Do zdjęć niestety nie używałam blendy ani lampy, ponieważ zamysł był inny (sesja w dzień przy pochmurnej pogodzie) i nie spodziewałam się fotografowania do tak później godziny. Stwierdzam, że przy tego typu sesjach, czyli dużych, zaplanowanych, dobrze jest mieć pomoc w postaci asystenta, który zadbałby o komfort i oświetlenie.

Kiedy Ania się już przebrała i szłyśmy w stronę wyjścia z parku pomyślałam o jednym ostatnim zdjęciu, bez wody, tylko twarzy z brokatem. Powiedziałam Ani o tym pomyśle i chciałabym, żeby sama zadecydowała czy ma jeszcze siłę, powiedziała, że tak i zrobiłam kilka ujęć.

Dalsza część jest we wpisie >> Brokatowa noc <<.

Galeria

Dodatkowe zdjęcia „zza kulis” z sesji (mały backstage)